Kalisz/ Lekarz miał zabić owczarka niemieckiego, bo ten zagryzł jego maltańczyka; prokuratura umorzyła sprawę
Do zdarzenia doszło 5 grudnia 2022 r. na osiedlu domów jednorodzinnych przy ul. Borkowskiej w Kaliszu. Mieszkanka jednego z nich zobaczyła dwóch sąsiadów biegnących za uciekającym owczarkiem niemieckim. Jeden z nich miał trzymać w ręku grabie, drugi solidnych rozmiarów kij.
Kobieta poinformowała sąsiadów, że jeżeli nie zostawią psa w spokoju, to zawiadomi policję. Wtedy jeden z mężczyzn wycofał się z pogoni za zwierzęciem i wrócił do domu. Na ulicy został drugi – z zawodu lekarz. Krzyczał, że pies zagryzł jego psa. Mężczyzna wrócił do domu a chwilę później z jego posesji wyjechał samochód, który ponad 100 merów dalej zatrzymał się na wysokości przystanku autobusowego.
Kiedy pojazd odjechał kobieta wyruszyła w kierunku przystanku. Tam znalazła martwego psa, tego samego, którego wcześniej przeganiano. Wezwała policję. Jako podejrzanego w sprawie wskazała sąsiada.
Funkcjonariusze wszczęli pod nadzorem prokuratury śledztwo w kierunku znęcania się nad zwierzęciem.
Do sprawy – w charakterze strony pokrzywdzonej - jako pierwsi chcieli włączyć się członkowie Kaliskiego Stowarzyszenia Pomocy dla Zwierząt "Help Animals". Policja odmówiła, argumentując, że inna organizacja prozwierzęca zabezpiecza prawa pokrzywdzonego. "Prawo przyznano orgnizacji, która wniosek złożyła po nas" - powiedzieli animalsi. O sprawie zawiadomili Prokuraturę Krajową, która uchyliła decyzję policji i stowarzyszenie przywrócono w charakterze strony.
Animalsi zawnioskowali o wydanie materiałów dowodowych, zabezpieczenie zwłok psa i przekazanie ich do Zakładu Patomorfologii i Weterynarii Sądowej Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Domagali się też wyłączenia ze sprawy kaliskiego lekarza weterynarii jako biegłego, argumentując brakiem zaufania do jego pracy.
Podczas przeglądu akt zauważyli, że w dokumentacji znajdują się pliki medialne, dlatego poprosili o ich wydanie. Nie otrzymali. Pod koniec marca ponowili wniosek w tej sprawie. "Dzisiaj poinformowano nas, że materiały możemy odebrać a śledztwo zostało umorzone" – powiedziała Izabela Małecka.
Zdaniem animalsów sprawa od początku budziła dużo emocji. "Choć na rynku jesteśmy kilkadziesiąt lat, to po raz spotkaliśmy się z utrudnieniem w działaniu" – powiedzieli.
"Na podstawie części materiału dowodowego wykryliśmy kilka rzeczy, budzących wątpliwość. Nie posiadając całości materiału dowodowego, nie mogliśmy złożyć odpowiednich wniosków, co wiąże się z rażącym naruszeniem praw strony pokrzywdzonej" – wyjaśniła Małecka. Zdaniem obrońców zwierząt o umorzeniu zdecydowano zbyt wcześnie.
Prokurator Marcin Kubiak z biura prasowego Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wlkp. powiedział PAP, że przedmiotem rozpoznania były dwa czyny. Pierwszy polegał na znęcaniu się nad owczarkiem niemieckim przez zadawanie uderzeń kijem i grabiami. "To postępowanie umorzono ze względu na brak znamion czynu zabronionego. Ustalono, że narzędzie, które służyło do przegonienia psa z posesji to był kij od miotły i nie przyczynił się do powstania ran, które mogłyby skutkować śmiercią zwierzęcia" - oświadczył.
Drugi czyn sprowadzał się do celowego uderzenia pojazdem psa, ewentualnie przejechania go, co spowodowało liczne obrażenia klatki piersiowej skutkujące śmiercią. "Ten element został umorzony ze względu na brak danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu zabronionego" – powiedział.
Dla oceny materiału dowodowego – jak powiedział - znaczenie miały dwie opinie lekarza weterynarii. Śmierć maltańczyka nastąpiła nagle z przyczyn nienaturalnych, a charakter obrażeń wskazuje na pogryzienie przez dużego psa.
Śmierć owczarka - jak dodał Kubiak - też nie nastąpiła z przyczyn naturalnych, lecz nosi znamiona urazu mechanicznego, spowodowanego przez pojazd. "Prokurator nie dotarł do zapisu monitoringu, które miałoby znaczenie dowodowe dla sprawy. Na samochodzie osoby, którą wskazywano jako sprawcę przejechania psa nie znaleziono śladów biologicznych, które potwierdziłyby udział pojazdu w zdarzeniu" - powiedział.
Dodał też, że "nie zdołano ustalić, czy przejechanie psa było zdarzeniem celowym czy doszło do niego w sposób niezawiniony przez prowadzącego pojazd". "Nie zdołano ustalić, kto mógłby taki pojazd prowadzić" - poinformował.
Wyjaśnił, że strona pokrzywdzona może korzystać ze swoich uprawnień niezależnie od decyzji prokuratury, ponieważ postanowienie o umorzeniu jest nieprawomocne.
Animalsi o sprawie ponownie zawiadomili Prokuraturę Krajową.(PAP)
Autorka: Ewa Bąkowska
bak/ mark/