Ruszył proces oskarżonego o zabójstwo znajomego
Do tragicznego w skutkach zdarzenia doszło w sobotę 18 marca ub. roku po godz. 23 przy ul. Marii Skłodowskiej-Curie w Kaliszu. Na osiedlu w rejonie ścieżki pieszo-rowerowej przebywało pięciu mężczyzn.
Między dwoma z nich doszło do awantury, podczas której 39-latek został ugodzony nożem. Na miejsce wezwano pogotowie ratunkowe. Pomimo podjętej resuscytacji rannego nie udało się uratować. Do sprawy zatrzymano czterech mężczyzn w wieku 31, 34, 33 i 28 lat. Ostatecznie ustalono, że sprawcą jest 34-letni Adrian M., którego aresztowano.
Zdaniem prokuratury mężczyzna działał z zamiarem bezpośrednim, zaatakował pokrzywdzonego i zabił.
„Podczas kłótni i szarpaniny dwukrotnie użył wobec pokrzywdzonego gazu pieprzowego, pryskając nim w okolice twarzy. Kopnął go w klatkę piersiową a następnie zadał pokrzywdzonemu nożem jeden cios w okolice klatki piersiowej, w wyniku czego zmarł na skutek masywnego krwotoku wewnętrznego – powiedziała prokurator Kamila Jabłońska-Rosik.
Podczas pierwszego przesłuchania w prokuraturze podejrzany przyznał się do zarzutu. Dzisiaj w Sądzie Okręgowym w Kaliszu zmienił wyjaśnienia. Oświadczył, że nie zamierzał zabić a jego pierwsze zeznania były podyktowane stresem i zmęczeniem.
„Nie chciałem zabić pokrzywdzonego. Wyciągnąłem nóż, bo chciałem go tylko nastraszyć, był agresywny wobec mnie. Nie wiedziałem też, że spotkam go tego dnia. Do szarpaniny między nami doszło po tym, jak zapytałem go, dlaczego pobił kolegę. On ścisnął moją rękę i przyciągnął do siebie. Kiedy go odepchnąłem uderzył mnie w głowę. Broniłem się, kopnąłem go, wyciągnąłem gaz i prysnąłem mu w twarz. Zaczął napierać na mnie. Wtedy wyjąłem nóż, żeby go nastraszyć. On nadział się na ostrze. Nie przypuszczałem, że tak to będzie wyglądało, że straci życie. Nóż służył mi w pracy do rozcinania palet” – powiedział.
Oskarżony nie pamięta momentu ugodzenia nożem. „To się działo szybko. Nie wiem, jak to się stało, to musiało się stać, jak on na mnie nalatywał, nie mogło być inaczej, ja nawet nie wiedziałem, że on nie żyje. Ja go chciałem nastraszyć. Bałem się go. Był agresywny. Chciał mnie bić” - powiedział.
Oskarżony popłakał się na sali rozpraw. Powiedział, że bardzo żałuje tego, co się stało. Przeprosił siostrę i ojca pokrzywdzonego. Zdaniem obecnych w sądzie najbliższych pokrzywdzonego mężczyzna był dobrym bratem i synem.
Mężczyźnie grozi nawet dożywocie.(PAP)
Autorka: Ewa Bąkowska
bak/ apiech/