Kierownik budowy winny wybuchu gazu w Jankowie Przygodzkim
Ponadto sędzia Krzysztof Patyna orzekł wobec oskarżonego zakaz pełnienia funkcji technicznych w budownictwie na okres 10 lat. Na rzecz pokrzywdzonych zasądził zadośćuczynienie i nawiązki w łącznej kwocie 370 tys. zł.
Do wybuchu gazu w Jankowie Przygodzkim k. Ostrowa Wlkp. doszło 14 listopada 2013 r. podczas prowadzonych prac inwestycyjnych na tym terenie.
W grudniu 2021 r. na ławie oskarżonych zasiadł 39-letni wówczas Mikołaj K. Został oskarżony o to, że nieumyślnie sprowadził zdarzenie zagrażające życiu i zdrowiu wielu ludzi oraz mieniu w wielkich rozmiarach i nie dostosował sposobu prowadzenia robót ziemnych do wymogów określonych w projekcie. Groziło mu do ośmiu lat więzienia.
Podczas uzasadnienia wyroku – zdaniem sądu, żeby wyjaśnić, jak doszło do katastrofy – trzeba było cofnąć się do 1977 r., kiedy został wybudowany pierwszy gazociąg w tym terenie.
„Przewód wykazał, że miał dwie wady. Jakość spawów z ówcześnie obowiązującymi normami była zła. Spaw był dobrze zrobiony tylko na odcinku 3 procent obwodu rury. Druga wada to kwestia lokalizacji gazociągu. Okazało się, że powinien on być budowy w odległości nie mniejszej niż 50 metrów od domów. Tymczasem niektóre posesje znajdowały się nawet w odległości 9 metrów” – powiedział sędzia.
Dlatego – jak podkreślił – kiedy w 2014 r. zaczęto budowę nowej nitki gazociągu w Jankowie Przygodzkim, „było, mówiąc językiem potocznym, po prostu ciasno. Żeby można było wykonywać inwestycje, trzeba było rozebrać płoty domów” – powiedział.
Zdaniem biegłych warunki budowy były bardzo trudne. Oskarżony miał problem z przystosowaniem projektu do warunków, w wyniku czego gazociąg trzeba było przecisnąć pod drogą. W tym celu oskarżony zdecydował o pogłębieniu wykopu, nie konsultując z nikim swojej decyzji.
„W takiej sytuacji powinien był zwrócić się do inwestora i projektanta o wydanie zgody na wykonanie robót sprzecznych z projektem. Nie uzyskał zgody, ponieważ nikogo o tym problemie nie zawiadomił” – powiedział sędzia Patyna.
Według sądu pogłębienie i poszerzenie wykopu spowodowały dwie negatywne konsekwencje, co zakończyło się katastrofą. Ilość wydobytej ziemi była większa od przewidywanej. Wynosiła ok. 4 metrów, a dopuszczalna była na 2 metry z odpowiednim nachyleniem kąta skarpy – przekonywał sędzia.
„Czyli pod kierownictwem oskarżonego usypano hałdę ziemi o wysokości dwukrotnie przewyższającej normę i nie wzmocniono ścian wykopu. Ciągłe poszerzanie i pogłębianie wykopu doprowadziło do odsłonięcia rury starego gazociągu. Nastąpiło obsunięcie się hałdy ziemi, co spowodowało pęknięcie spawu starego gazociągu. Doszło do wyzwolenia się gazu pod ciśnieniem, nastąpił zapłon i pożar” – powiedział sędzia.
W dniu tragedii oskarżony pojawił się na budowie rano, po czym pojechał na inny odcinek. Zgodnie z przepisami przy tego rodzaju pracach powinien być cały czas na miejscu.
W akcję ratowniczą zaangażowanych było 200 strażaków, 7 zespołów ratownictwa medycznego i 115 policjantów. Straty oszacowano na ponad 15 mln zł. Śledztwo prokuratury kosztowało 200 tys. zł.
Prokurator wniósł o uznanie oskarżonego za winnego i wymierzenie mu kary dwóch lat bezwzględnego więzienia. Obrońca oskarżonego wniósł o jego uniewinnienie, a w przypadku skazania o warunkowe zawieszenie kary pozbawienia wolności.
Oskarżony nie przyznał się do winy. Po ogłoszeniu wyroku jego adwokat Małgorzata Ordziejewska powiedziała PAP, że Mikołaj K. jest niewinny, a na ławie oskarżonych powinny zasiąść też inne osoby odpowiedzialne za inwestycję.
Odmiennego zdania jest prokurator Jarosław Górnaś, który stwierdził, że tylko oskarżony odpowiada za tragedię.
„Wiedział o problemach i nikogo nie poinformował o trudnych warunkach. Być może sprawa wyglądałaby inaczej, gdyby nie podejmował decyzji samodzielnie” – oświadczył.
Wyrok nie jest prawomocny. (PAP)
Autorka: Ewa Bąkowska
bak/ joz/